Uwe Boll kończy z wysokobudżetowymi filmami. Kończy, bo najprawdopodobniej nie znajdzie znajdzie już inwestora chcącego wykładać pieniądze na kolejną spektakularną porażkę. Gwoździem do trumny okazał się
"In the Name of the King: A Dungeon Siege Tale", który przy budżecie 70 mln, zarobił w pierwszy weekend zaledwie 3 miliony.
Jest to jego trzecia kolejna porażka na amerykańskim rynku po
"BloodRayne" i
"Alone in the Dark: Wyspa cienia". Do tej pory
Boll mógł jednak korzystać z pieniędzy ze specjalnych funduszy tworzonych, by płacić niższe podatki. Ponieważ fundusze takie zostały zakazane,
Boll będzie musiał zabiegać o pieniądze jak wszyscy inni. Pewnie dlatego w wywiadzie udzielonym po opublikowaniu wyników box office'a powiedział:
- W przyszłości skoncentruję się na realizacji skromniejszych filmów takich jak
"Postal" czy
"Tunnel Rats". To one są wyrazem mojej pasji do kina, a przy tym nie są zbyt drogie w realizacji.
Czy mniejszy budżet oznaczać będzie lepszy film? Na to pytanie przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.